czwartek, 26 maja 2016

R4: Ciapa.



Stało się jasne, że nic już w Strefie nie będzie takie jak dotychczas. Podczas gdy Thomas spokojnie odsypiał ostatnią noc, w której był zamknięty z dala od Sfery, schronienia i jakiegokolwiek poczucia bezpieczeństwa, Streferzy mieli do obgadania o wiele więcej niż by sobie życzyli.

Sprawa numer jeden – co zrobić z chłopakiem, który złamał pierwszą zasadę, ale równocześnie dokonał czegoś, czego nikomu wcześniej się nie udało?

Sprawa numer dwa – ich przywódca leżał na macie niezdolny do zrobienia niczego, poza odczuwaniem bólu przemiany, która była ceną jego ciekawskości.

Sprawa numer trzy – dziewczyna, którą do nich przysłano zaczynała się budzić.

Newt przejął rolę przywódcy, żeby byli w stanie w ogóle cokolwiek ogarnąć. Zarządził warty przy dziewczynie i nakazał ludziom niezwłocznie go informować, jakby wybudziła się do końca.

Plaster miał pełne ręce roboty: nie dość, że musiał zajmować się dziewczyną, to teraz dorzucili mu przechodzącego przemianę Alby'ego i wkrótce dostanie do opatrzenia dwóch chłopców, którzy przeżyli noc w labiryncie (cóż, o ile ten jeden przeżyje ich obrady). Reasumując nic nie układało się po jego myśli.

Minho wybudził się jako pierwszy, nie był nawet w najgorszym stanie, także jego wizyta u Plastra przebiegła bardzo szybko. Newt widząc przyjaciela nieco się uspokoił i pokręcił głową.

-Witaj legendarny klumpie. - uśmiechnął się lekko go przytulając.

-Tak jest szefie. - odparł Minho uśmiechając się lekko.

-Skoro już nie błądzisz w krainie snów, to rusz zad, zrobimy zebranie opiekunów. Trzeba kilka spraw obgadać, zająć się Strefą. Po waszej eskapadzie zapadł tu niemały chaos.

-Co z Alby'm?

Newt westchnął głęboko.

-Najgorsze chyba za nim. Skubaniec powinien spać przez kilka dni, a gdy się obudzi to powinno być już lepiej. Może opowiesz mi coś o nocy z Buldożercami? Było gorąco? - zapytał sugestywnie uśmiechając się pod nosem.

-Wręcz porażająco. - odparł Minho. - To ten dzieciak. To dzięki niemu tu jestem. I ja i Alby. Tu nawet nie chodzi o szybkość czy siłę, tam trzeba być sprytnym. I inteligentnym. Wpadać na pomysły. A patrząc na niego cóż... nigdy nie pomyślałbym, że to potrafi.

-Wbiegł dla tej dziewczyny, nie znaleźliście jej?

-Nie. Wydaje mi się, że jeśli nawet tu była to już dawno padła trupem. Ale on ją ciągle słyszy. Chyba po prostu tęskni za czymś stamtąd. I mu zazdroszczę, mnie pozostała tylko czarna dziura. Tylko to może go bardzo łatwo zabić, może skoczy z urwiska uważając, że ona tam jest. Może namieszali mu w głowie przed zesłaniem. A może ta dziewczyna robi z nas wszystkich klumpy i pociąga za sznurki. Albo faktycznie tam jest i jakimś cudem jeszcze żyje. Nie wiem, Newt, nie wiem, ale nie spocznę, dopóki się nie dowiem.

◄▲► 

Thomas obudził się nie do końca w tym miejscu, w którym spodziewał się obudzić. Był pewny, że co jak co, ale na pewno nie kładł się 'pod kratami' spać. Kraty i gwiazdy nie miały ze sobą wiele wspólnego, tutaj na pewno nie było ani miło, ani przyjemnie, ani tym bardziej romantycznie.

A tu taka niespodzianka.

Uniósł głowę by dostrzec zachodzące słońce. Westchnął, bo co jak co, ale trochę sobie pospał. Przynajmniej całą dobę. Ale znając siebie, to ze trzy były na pewno.

Przyłożył ręce do krat i uderzył w nie kilka razy.

-Hej, jest tu kto? Chyba przez przypadek zamknęliście mnie w tej klatce!

Usłyszał kroki i chwilę później słońce zostało przysłonięte przez coś, co wybitnie przypominało Chucka. Aż zbyt wybitnie.

-Hej bohaterze, nie ma przypadków na tym świecie. - uśmiechnął się.

-A TO -wskazał klatę- co ma znaczyć?

-Złamałeś zasadę nr 1, ciesz się, że jeszcze dostajesz żarcie. - młodszy chłopiec się zaśmiał.

-A dostaję? - Thomas uniósł brwi, podczas gdy na twarzy Chucka pojawił się uśmiech mierzący dokładnie od jednego ucha do drugiego. Otworzył klapę i podał Thomasowi jedzenie, chyba ze trzy porcje.

-Łał. Dzięki. - powiedział tylko i zabrał się za jedzenie. Nawet się nie spodziewał jak bardzo głodnym można być po nocy w labiryncie + jakichś tam przespanych k-dniach, gdzie k należy do liczb całkowitych dodatnich (pewnie z jakimś ograniczeniem, Chuck wciąż wyglądał tak samo).

-Wciąż nie wierzę, że jesteś żywy. - powiedział ten identyczny starszy Chuck.

-Cóż, więc powinieneś chyba założyć okulary i dokładnie mi się przyjrzeć, bo, uwaga!, oto jestem!

-Daj spokój, nikt, ale to zupełnie ani jedna osoba ze Strefy w ciebie nie wierzyła.

-Zdaję sobie z tego sprawę, dziękuję.

-No ale nie bądź takim Klumpem i opowiadaj!

-Jem.

Chuck wydał z siebie odgłos niezadowolenia, co nie za bardzo wzruszyło Thomasa. Był głodny i wolał spożyć spokojnie swoją porcję przed gadaniem swojej wersji pewnie każdemu kto przyjdzie. W zasadzie wolałby zostawić ją tylko dla Newta, a on skróciłby to i powiedział tylko to, co miało jakiekolwiek znaczenie. Może potem uda im się stąd wydostać. Albo znaleźć Lydię. Albo najlepiej i jedno i drugie.

-A co z Alby'm? - Thomas odsunął od siebie myśli o dziewczynie z jego wspomnień. Spojrzał na Chucka.

-Śpi. Newt mówi, że powinien przespać kilka dni. Powinienem do niego iść i powiedzieć, że już nie śpisz, ma dla ciebie kilka informacji.

-Ogay.

-Ale powiedz, no nie bądź klumpem i powiedz cokolwiek!

Thomas westchnął.

-Minho wpadł na pomysł żeby je zrzucić do nory. Ja mu tylko przeszkadzałem i ewentualnie robiłem za spowalniacza w bieganiu czy tam za coś służące do odwrócenia uwagi. On jest bohaterem, ja nic nie zrobiłem.

-Nie bądź taki skromniacha, przeżyłeś noc w labiryncie!

-Idź po Newta, zanim puścisz klumpa w gacie. - Thomas nieco się uśmiechnął.

-Tak jest!

Starszy chłopak w tym czasie zajął się napełnianiem swojego żołądka. Nawet nie miał zamiaru pytać jak długo spał wersja z 'k' bardzo mu odpowiadała, choć nie umiał powiedzieć czemu. Chyba po prostu wolał nie wiedzieć.

Prawie skończył opróżniać talerz, gdy w kraty Ciapy zapukał nie kto inny, tylko chwilowy przywódca Strefy, jeden jedyny i niezastąpiony *fanfary* - Newt.

-No, Tommy, witaj wśród żywych.

Thomas uśmiechnął się lekko patrząc na przyjaciela. Mógł go tak już nazywać? Tak? Nie? Cóż, mało się znali, ale jakoś go polubił. Eh, czy to właściwie było choć odrobinkę ważne?

-Ktoś musi wam przecież pozatruwać życie wrzeszcząc w środku nocy. I to tak żeby wszyscy dookoła słyszeli.

-Cóż, przez najbliższy czas raczej ci się to nie uda, nie żeby to był mój pomysł. - Newt wywrócił oczami.

-Co masz na-

-Mam na myśli – przerwał mu – Że jeszcze do następnego zachodu słońca się stąd nie ruszysz. Bez jedzenia i wody, żeby to było jasne. Cóż, jakoś musieliśmy cię ukarać za zbezczeszczenie naszej głównej zasady.

-Super. Ale wrzeszczeć mogę i stąd.

-Najbliże Ciapy śpi Gally, więc na twoim miejscu chyba wolałbym siedzieć cicho.

-Robi się coraz ciekawiej. Ale i tak nie jest jeszcze najgorzej.

-Cieszę się, że tak do tego podchodzisz, bo Gally chciał zlinczować cię na oczach wszystkich a potem jeszcze zamknąć w labiryncie. Druga nocka pewnie byłaby ciekawa, ale wiesz, są też litościwcy tacy jak ja, czy Minho, którzy uważają, że jesteś cholernym Bogiem i coś ci się od życia należy. A więc gotuj się, bo po ukończeniu kary będziesz biegał po labiryncie z Minho, jako nowy Zwiadowca.

Thomas wytrzeszczył oczy.

-Ja? Prawie zad mi tam odcięli!

-Czyżbyś pękał? Tak tego chciałeś. - Newt uniósł brwi.

-Nie pękam! - Thomas westchnął. - Co Minho na to?

-To był jego pomysł. - blondyn wzruszył ramionami. - Ale powiedz, Tommy, nic przed nami nie ukrywasz?

-Co niby miałbym ukrywać? Wiecie o wrzeszczącej dziewczynie, ale jej nie słyszycie. Już na większego wariata wyjść bym nie mógł.

-Nie wiem co mógłbyś ukrywać, ale musiałem zapytać. Mam nadzieję, że nie kłamiesz i wszystko będzie w porządku. Dziewczyna z pudła i Alby jeszcze śpią, a Minho jest na obchodzie, niedługo wróci, ale poplotkujecie sobie później.

-Nie znaleźliście jej?

Newtowi zajęło kilka sekund zrozumienie, że Thomasowi wcale nie chodziło o dziewczynę leżącą u Plastra, tylko tę z jego zbyt wybujałej wyobraźni.

-Tommy, nie wydaje mi się, żeby ona tam jeszcze była.

-Ale jest. - pokręcił głową. - Słyszę jak krzyczy.

-Teraz?

-Nie. Teraz jest cicho. Ale no coś mi mówi, że ona tam jest, że żyje, i muszę ją wyciągnąć. Ona może być kluczem do odzyskania moich wspomnień. Kluczem do tego wszystkiego.

-Cóż, sam sobie będziesz mógł jej szukać podczas obchodu. Ale nie robiłbym sobie nadziei. Trochę przespałeś. Myślisz, że ta dziewczyna, kimkolwiek jest, poradziłaby sobie w labiryncie? Byłeś tam w nocy, byłeś z Minho, ona byłaby tam sama. Naprawdę myślisz, że żyje?

-Nie myślę. - pokręcił głową. - Ja to po prostu czuję.

-Nie umiem ci pomóc, Tommy. Jeśli Minho ją znajdzie to na pewno da nam znać. A teraz lepiej zbieraj siły, bo do nie tego, a następnego poranka nie dostaniesz jedzenia.

-Mogliście mi to powiedzieć zanim zjadłem to wszystko naraz. - Thomas wywrócił oczami.

-To byłoby wbrew zasadom. Dobrej nocy, Tommy.

-Dobranoc, Newt.



~♦~


Więc powracam po maturach, wakacje, więc chyba nie będę miała wymówek. :)
+ historia jest na wattpadzie (chyba potrzebuję kopa by pisać dalej, a tam spedzam ostatnio większość czasu) jak ktoś woli to link będzie w opisie.
Trochę średni ten rozdział, ale jeszcze nie ma Lydii... najlepsze przed Tommy'm ;>
Do zobaczenia oby szybko.