czwartek, 5 listopada 2015

R3: Labirynt.




Thomas autentycznie i niezaprzeczalnie zamarł na kilkadziesiąt długich sekund przyglądając się miejscu, w którym jeszcze chwile temu było światło, ludzie, których znał ponad jeden dzień i z przerażeniem odkrył, że wszystko po prostu zniknęło.

-Cholera. - splunął pod siebie i przymknął oczy próbując skupić myśli.

-Co ty nie powiesz. - odezwał się Minho. - Myślisz, że co powinienem powiedzieć? Gratuluję odwagi? Bohaterze? - pokręcił głową. - Jesteś, purwa, najgłupszym krótasem jaki stąpał po ziemi. Jesteś chodzącym trupem. Tak samo jak i ja.

Thomas usiadł na podłodze próbując złapać oddech. Niedobrze. Serce zaczęło bić jak oszalałe, krew napływała do głowy, oddech przyspieszył.

Myśli napłynęły do jego głowy jakby próbowały bić się która będzie pierwsza.

Jedna wygrała, wspomnienie słów powtarzanych przez Streferów bez końca – jeszcze nikt nigdy nie wyszedł z labiryntu żywy.

-Świeżuchu, co ci jest? - zapytał go Minho podchodząc kilka kroków bliżej.

Słyszał jego słowa, ale nie do końca do niego docierały. Oparł się plecami o ścianę i próbował wziąć kilka głębszych oddechów. Świat wirował, kręcił się, skakał w wszystkie strony. Odpowiedział dopiero po kilku sekundach usilnie starając się złapać oddech.

-Myślę... - oddech – Myślę, że mam atak paniki.

Twarz Minho pociemniała, chłopak wybałuszył oczy.

-Nie waż się teraz przekręcić, strach nie pomoże. Purwa, co robić na atak paniki?

Thomas odchylił głowę do tyłu próbując opanować natłok myśli, odgonić je i złapać w końcu głęboki oddech. Myśl... myśl...




-Po prostu postaraj się myśleć o czymś innym. Czymkolwiek innym. 

Oddech, oddech.
-Jak co?
Oddech, oddech.
-Szczęśliwych rzeczach. Dobrych rzeczach. Jak przyjaciele, rodzina. O Boże. Nie rodzina. Okej... tylko postaraj się oddychać wolniej. 
Oddech, oddech.
-Nie mogę. Nie mogę!
Oddech, oddech, oddech.
-Shhh... Stiles popatrz na mnie. - przebłysk zielonych oczu - Shhh... patrz na mnie... - więc patrzył - Shhh... Stiles... *




Nie widział tego, ale nie mógł powiedzieć, wiedział, wiedział dokładnie. Poczuł to, poczuł jakby dotyk na swoich wargach. Poczuł, jak coś środku zaczyna go uspokajać, jakby przytulać go do snu. Wstrzymał oddech patrząc w przestrzeń z szeroko otwartymi oczami. Widział tylko przebłysk zielonych oczu i włosów w kolorze truskawkowego blondu.




Oddech. Już wyraźnie spokojny, normalny oddech.

-Jak to zrobiłaś?
-Ja... czytałam kiedyś, że wstrzymanie oddechu może zatrzymać atak paniki. Więc... kiedy Cię pocałowałam... wstrzymałeś oddech.
-Wstrzymałem?
-Tak. Wstrzymałeś. *




Przymknął oczy i kiwnął lekko głową łapiąc głębsze oddechy.

-Ja... nie mogłem was tak po prostu zostawić.

-I co ci z tego przyszło? - Minho przewrócił oczami. - Zresztą złamałeś pierwszą zasadę, więc tak czy tak nie pożyjesz zbyt długo.

-Naprawdę potrafisz motywować ludzi - Thomas kiwnął głową i wstał. - Jednak wolałbym utrzymać swój tyłek przy życiu, nie wiem jak ty.

Minho wydobył z siebie wymuszony śmiech, po czym przyklęknął obok Alby'ego.

-Nie wiem czy to rozumiesz, krótasie. Jesteśmy już trupami, ogay? Skoro chcesz to rusz ten swój zad i znajdźmy mu inne miejsce, nie chcę by jego żywot kończył się tu.

-Masz jakiś pomysł?

Thomas rozejrzał się uważnie dookoła. Westchnął, przymknął oczy i kiwnął głową. Spojrzał na Minho, a potem w górę i znowu na Minho.

-Zdaje się, że jeden mam.



◄▲► 



Podczas gdy noc spowiła cały labirynt, a niezbyt przyjemne odgłosy zdawały się dobiegać z każdej strony, dwóch młodych chłopców oglądało swoje nowo powstałe arcydzieło.

Na grubych murach labiryntu zazwyczaj można było znaleźć pył i pnącza, ale tej nocy owy sielankowy obrazek nieco „odcodzienniał”. Ciemnoskóry mężczyzna powieszony na pnączach u podnóża jednej ze ścian labiryntu.

-Co teraz? - zapytał Thomas wzdychając głęboko.

Wciąganie Alby'ego wbrew pozorom nie było łatwe, chłopak ważył więcej niż mogłoby się wydawać, a szmery dochodzące z każdej strony bynajmniej nie podnosiły go na duchu. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nawet nie wie cóż mogłoby je spowodować. Co prawda słyszał jak o tym mówią, jednak nigdy tego nie widział, nie był w stanie zobrazować sobie zagrożenia i to w ogóle nie poprawiało jego samopoczucia.

-Teraz postarajmy się nie zginąć. - odpowiedział Azjata.

-Wow. Sam bym na to nigdy nie wpadł.

Thomas wywrócił oczami. Minho był przecież Zwiadowcą, znał labirynt od podszewki. Powinien znaleźć szybko wyjście, albo chociaż schronienie na tę noc. Coś, cokolwiek, co tylko pomogłoby im pozostać przy życiu.

-Nikt tego nie przetrwał, rozumiesz? Buldożerców nic nie pokona.

-Czym one są? - zapytał Thomas rejestrując czerwone światełko migające kilka metrów od siebie.

Podszedł bliżej, powoli, starają się jak najlepiej wyważyć kroki.

-Ten tu to akurat żaden Buldożerca, a zwykły Żukolec. - odparł Minho. - Stwórcy używają ich by nas obserwować.

Przyczepiony był do ściany swoimi patykowatymi nogami w taki sposób, że czerwone światło z jego oka przedzierało się przez bluszcz. Jego tułów składał się ze srebrzystego walca o średnicy około 8 cm i długości około 25 cm. Wystawało z niego 12 ruchomych odnóży, a światło wydobywające się z jego oka sprawiało, że Thomas nie był w stanie dojrzeć jego głowy. Ale zauważył jeszcze jedno. Ważniejsze. Siedem wielkich liter wymazanych na jego tułowiu jakby krwią. Siedem liter, które bardzo szybko zapamiętał i które wywołały u niego niezbyt przyjemne uczucia. DRESZCZ.

-Świeżuchu, wiej!

Minho wrzasnął na tyle głośno, że DRESZCZ szybko wyparował z głowy Thomasa. Wziął sobie do serca słowa bardziej doświadczonego w labiryntowym życiu i nie minęła sekunda zanim biegł przed siebie tak szybko jak tylko mógł.

Minho był szybszy, dogonił go niemal w mgnieniu oka, ale Thomas nie był z tego powodu zasmucony, nie wiedział przecież w którą stronę skręcać, by nie trafić w ślepy zaułek. A Minho wydawał się być w stu procentach pewien każdego, najmniejszego ruchu.

Lewo, lewo, prawo, lewo, lewo, lewo, prawo, prawo, lewo...

Thomas starał się zapamiętać dokąd skręcają, lecz już po kilku minutach odpuścił. Nie miał szans powodzenia.

Uświadomił sobie jedno – dalej nie wiedział co ich goni. Po prostu uciekł nie spojrzawszy za siebie. Miał być zabity nie wiedząc przez co?

Prychnął pod nosem nie przerywając biegu, po czym odwrócił głowę starając się dostrzec coś za sobą.

Pusto.

-Minho! Nie gonią nas!

-Zawrzyj gębę i biegnij!

Wykonał rozkaz, choć jego płuca błagały o przerwę. Wiedział, że wytrzyma tylko kilka minut biegu dłużej, na pewno nie więcej. Na szczęście Minho dostrzegł jego stan i zwolnił nieco wciąż rozglądając się dookoła.

-Powinienem... cię zostawić. - stwierdził cicho dysząc. - Ale w... ogólnym rozrachunku... we dwóch będzie nam... łatwiej przeżyć...

Thomas kiwnął głową przymykając oczy.

-We troje byłoby... jeszcze lepiej...

-O czym Ty... mówisz...? - Minho spojrzał na niego krzywo. - Alby... Alby wisi na ścianie... I prędko..., o ile w ogóle..., z niej... nie wstanie...

-Nie mówię o Alby'm... - Thomas kiwnął głową. - Musimy... znaleźć Lydię...

Minho spojrzał na niego, jakby był z innej planety.

-Wiedziałem, że... jesteś stuknięty jak tu... wlazłeś... Ale to... już przesada..., nie zamierzam szukać Twojej... wyimaginowanej panienki...

-Krzyczała... Słyszałeś... Musiałeś słyszeć...

-Posłuchaj... Jeśli masz rację... i ona tu była..., to muszę cię zawiadomić..., że to tylko... czas przeszły... Krzyczała..., bo ją... zabili... A nawet jeśli... jakimś cudem... przeżyłaby... to powiedz... mi w jaki... sposób... chciałbyś ją znaleźć...?

-Okej, okej..., rozumiem... - pokręcił głową. - Po prostu mam... wrażenie, że... ona może nam pomóc... stąd wyjść... - kiwnął głową. - Pamiętam ją... Jakoś... Słyszę ją w głowie... a potem jest... tutaj... Skąd się tu... wzięła...? Nie wyszła... z pudła... Więc musi być... drugie wyjście... I ona... musi wiedzieć gdzie... ono jest...

Minho zdawał się analizować jego słowa bardzo wnikliwie.

-Biegniemy... - stwierdził w końcu. - Szukamy wyjścia... z tego labiryntu od... dwóch lat... Jeśli... jest szansa znalezienia... jej... to musimy szukać...

Nie dobiegli zbyt daleko, zaledwie do najbliższego zakrętu. Tam Thomas był w stanie ujrzeć co takiego przerażającego znajdowało się w labiryncie. Czego bali się Streferzy.

Stwór nie miał wyraźnego kształtu, był jednak duży i potężny. Przypominał wybudowanego robaka, a raczej sam w sobie był połączeniem zwierzęcia z maszyną. Zdawał się łaknąć ludzkiego mięsa, zaczął kroczyć w ich stronę, niewątpliwie posiadając określony cel.

Zatrzymali się przed niewidzialną linią powstałą pomiędzy nimi a Buldożercą. Wybałuszyli oczy w wyrazie czystego przerażenia.

-Do tyłu! - wrzasnął Minho od razu zmieniając zwrot.

Usłuchał. Nie wiedział skąd, ale nagle przybyło mu sił, jakby przez cały dzień przygotowywał się na ten bieg.

Gnali przed siebie doskonale zdając sobie sprawę z wroga depczącego im po piętach, ten Buldożerca nie zamierzał pozwolić im tak łatwo uciec.

Minho zdawał się obmyślać trasę godną ucieczki. Znikali za zakrętami tak szybko jak było to możliwe, za każdym zakrętem znajdował się kolejny, prawie nie biegli prosto. Chcieli zniknąć wrogowi z oczu. Zgubić go.

Jednak za kolejnym zakrętem zostali niezbyt miło zaskoczeni. Trzech Buldożerców zmierzało prosto na nich, jakby śmiejąc się, że dali się tak łatwo wprowadzić w pułapkę. A za nimi wciąż był ich stary przyjaciel szczękając metalowymi kleszczami, jakby dołączył do śmiechów pozostałych.

-Purwa. - zaklął Minho. - Miło było... cię znać..., stary...

Długo pożyłem. - pomyślał Thomas. - Ale jak się bawić to się bawić. Jak tu wszedłem to nie zginę stojąc i czekając na kostuchę.

Nie zastanawiając się długo Thomas zmienił zwrot patrząc prosto w miejsce, gdzie znajdował się tylko jeden przeciwnik.

-Chyba zawsze... rzucałem się na potwory z basebollowym batem... w dłoni. - zaśmiał się cicho do Minho, po czym rzucił się w bieg wrzeszcząc wniebogłosy.

Potwór cofnął się nieznacznie dostrzegając ruch chłopaka, po czym wypuścił kolce ze skóry i potoczył się do przodu jakby starając się dać Thomasowi do zrozumienia, że niczego swoim ruchem nie zdziała.

Ale ten nie zatrzymał się tylko myślał, bo przecież najbardziej nieprzemyślane ruchy można przemyśleć w trakcie, i co z tego wyjdzie?

Tuż przed zderzeniem z kreaturą Thomas skoczył prosto na jedną ze ścian i odbiwszy się od niej wylądował zaraz za bestią. Prawa fizyki czasami mogą się i przydać.

-Minho! - wrzasnął zaraz po tym, jak zorientował się, że udało mu się, naprawdę udało mu się uciec.

Przechytrzony Buldożerca zdawał się być zirytowany zachowaniem ciemnowłosego i ruszył w jego stronę szczękając kleszczami i wbijając odnóża w ziemię. Wydał z siebie metaliczny skowyt i ruszył za Thomasem.

-No chodź, chodź..., wybryku natury... - burknął chłopak odwracając się i powoli odsuwając się od bestii.

Minho w tym czasie biegł w jego stronę. Buldożerca był tak zaaferowany gonieniem Thomasa, że nawet nie zauważył jak drugi chłopak przemyka około metra obok niego. Minho był o wiele szybszy od bestii, a teraz zdawał się wrzucić swój piąty bieg.

-Jesteś... idiotą... ale... cholernie mądrym... idiotą... - warknął Minho po doganiając Thomasa. - Mam pomysł... Ale nie wiem... czy się... uda...

-Chyba nie bardzo... mamy... jakieś wyjście...!

Minho kiwnął tylko lekko głową, na tyle lekko, że Thomas nawet tego nie zauważył. Za to dostrzegł coś innego, coś co sprawiło, że najzwyczajniej w świecie zapomniał języka w gębie.

-Minho...! To się...

-Wiem...! Nie zatrzymuj... się!

Nie końcu korytarza zobaczył coś dziwnego. Albo raczej nie zobaczył czegoś co powinno tam się znajdować. Konkretnie podłogi. Ani żadnej ściany. Labirynt po prostu się kończył.

Minho zwolnił kilkadziesiąt centymetrów od urwiska i wyciągnął rękę nakazując, by Thomas zrobił to samo. Całkowicie zatrzymali się przed miejscem, gdzie labirynt otwierał się na gołe niebo. Słyszeli Buldożerców podążających za nimi, jednak nie reagowali. Jedyną drogą było już tylko na dół.

-Coś tam jest... Musi być... Nie mogli zrobić... takiego zwykłego końca... - stwierdził Thomas unosząc dłoń do ust.

-Niejeden Sztamak... zleciał już z Urwiska.... Nie słyszałem by byli... zadowoleni. Nie poślizgnij się...

-Co zamierzamy zrobić...?

Nim Azjata zdążył odpowiedzieć zza najbliższego zakrętu wyłoniły się cielska dwóch Buldożerców, niewątpliwie łaknących zemsty.

-Wyglądają groźnie..., ale są głupi jak but... - mruknął Minho. - Wiesz co masz robić... Na mój znak...

Thomas przez pół sekundy nie wiedział co ma robić, ale plan przyjaciela szybko wpadł mu do głowy i choć uważał, że było to zbyt trywialne to i tak nie sądził, by mieli jakieś wyjście. Kiwnął więc posłusznie głową i skupił się na tym, co podążało w jego stronę.

-Myślą, że się boimy...! - zaśmiał się Thomas – Chodź, no chodź do tatusia..., mały robaczku...

Zamachał i uśmiechnął się promiennie. Skoro były takie głupie, to nie ważne jak idiotycznie by się zachowywał, i tak by po niego przyszły. A tak tylko to przyspieszył.

-Wolę zginąć z podniesioną głową... - mruknął pod nosem.

-Przygotuj się... - powiedział spokojnie Minho całkowicie ignorując jego zachowanie. - Teraz!

Buldożerca biegnący na nich, zdawał się jakby nie słyszeć i gonił w ich stronę bez opamiętania. Głupia maszyna nie była w stanie zarejestrować momentu, w którym dwaj chłopcy całkowicie zniknęli z jej pola widzenia, a może zarejestrowała, ale w chwili, kiedy było już za późno na zatrzymanie się. Chłopcy mogli obserwować jak cielsko bestii wylatuje za granicę urwiska i leci prosto w nicość.

Druga kreatura zdawała się nie chcieć popełnić tego samego błędu co poprzedniczka, więc kroczyła wolno w ich stronę, w idealnie równych odległościach od obu bocznych murów.

-Do ściany! - warknął Thomas.

Minho nie pytał, tylko przykleił się do prawego muru labiryntu. Thomas zrobił to samo z lewą. Tak Buldożerca nie mógł dopaść ich obu, tylko jednego.

Szli, obaj w jego stronę nie chcąc poddać się za żadne skarby. Bestia zdawała się sama mieć problem z wybraniem odpowiedniego celu, obaj zdawali się być tacy podobni, obaj brudni, obaj bystrzy i z krwią jej poprzednika na dłoniach.

-Biegnij! - wrzanął Thomas, gdy znajdowali się już tylko kilka metrów od poczwary.

Plan nie był wybitny, ba, nie był w żadnym stopniu mądry. I to właśnie sprawiło, że mógł się udać.

Gdy Buldożerca zorientował się, że jego ofiary zmieniły powolny chód w szybki bieg, nie miał już czasu nad zastanawianiem się którego wybrać. Skręcił w lewo, na Minho, który jednym szybkim susem uskoczył od dwóch napierających na niego ramion. W skoku zrzucił plecak, by zyskać choć chwilę na ucieczkę.

Poczwara rzeczywiście nie grzeszyła inteligencją, plecak na całe kilka sekund odwrócił jej uwagę, tyle wystarczyło by Minho zdołał oddalić się na niemal bezpieczną odległość.

-Jesteś... mistrzem! - krzyknął Thomas w biegu.

Nie wiedział czemu, ale nagle zaczął się śmiać. Nie wiedział też czemu Minho też zaczął. Pierwszy raz od zamknięcia bram labiryntu poczuł, że stąd wyjdzie.

-Świta..., Thomas, świta..! - krzyknął rozpromieniony Minho. - Wracamy...!

Udało im się. Już to wiedział, mimo że podczas drogi powrotnej mogli natknąć się na niejedno niebezpieczeństwo. On już po prostu wiedział, że tę bitwę wygrali.

Ku pokrzepieniu ich serc, poczwary nie pojawiły się podczas całej drogi powrotnej. Widocznie wschód słońca spowodował, że wróciły do siebie.

Kiedy dotarli do wrót byli zdyszani i całkowicie padnięci. Ale wrota były już otwarte. Najwyraźniej już uznano ich za straconych.

Ale wyszli, krokiem bardzo powolnym i pewnym. Chcieli już tylko położyć się na ziemi i dostać wody.

Udało im się. Wyszli. Przeżyli noc w labiryncie.

Kiedy wychodzili kilka twarzy okazało najczystsze zdziwienie.

-Zawołajcie Newta!

A oni się zaśmiali.

-Nie wołajcie. Zdążymy przywitać się ze starym przyjacielem, który i tak ma nas za trupy. - mruknął Minho. - Powiedzcie mu tylko, że Alby wisi na ścianie za trzecim zakrętem. I dajcie nam spać.



~♦~


* - teen wolf, s03e11.